Wspominałam (tutaj), że otrzymałam do recenzji książkę Beaty Majewskiej - "Konkurs na żonę".
Od razu "pognałam" na lubimyczytać.pl sprawdzić czy autorka ma już coś w swoim dorobku ;)
Jest to pierwsza powieść pod tym nazwiskiem, ale znana również jako Augusta Docher wydała cztery inne tytuły.
Data premiery: 10 maja
O książce:
Młody prawnik z Krakowa, Hugo Hajdukiewicz, planuje jak najszybciej zmienić stan cywilny. Założenie rodziny przed trzydziestymi urodzinami to warunek narzucony mu w testamencie przez wuja. W poszukiwaniu idealnej kandydatki pomysłowy biznesmen wprowadza w życie plan "Żona".
Wkrótce poznaje młodziutką, nieśmiałą studentkę. Niedomyślająca się niczego dziewczyna szybko ulega urokowi przystojnego mężczyzny. Jednak misternie przygotowany plan matrymonialny niespodziewanie wymyka się spod kontroli...
Ode mnie:
Łucja Maśnik i Hugo Hajdukiewicz to bohaterowie z dwóch różnych światów. Ona - skromna, niezamożna, wychowywana przez babcię. On - bogaty, światowy, niestroniący od kobiet.
Początkowo imię Hugo wydawało mi się strasznie dziwne, z biegiem stron przyzwyczaiłam się 😛
Natomiast trudno było mi poczuć jakąkolwiek nutkę sympatii do tego pana. Zachowywał się prostacko, egoistycznie, wręcz powiedziałabym: "taki zimny drań". Było mi bardzo żal naiwnej, zbyt ufnej Łucji i nie mogłam zrozumieć dlaczego pozwalała sobie na jawne kpiny z jego strony.
Bardzo ciekawiło mnie co los przygotował dla pewnego siebie Hugona i czy da mu w końcu nauczkę. A mówię Wam - dał 😁 Historia wciągnęła mnie do tego stopnia, że dzisiaj wstałam wcześniej, aby dokończyć zanim córka się obudzi (bo z nią to tak różnie się czyta 😏). Hugo zaczyna topnieć, a Łucja pokazywać pazurki, co bardzo mnie ucieszyło. Znajomość rozwija się szybko i intensywnie, ale żeby nie było zbyt kolorowo, są momenty smutku, refleksji i przemyśleń. Wzruszała mnie relacja Łucji z babcią, która zastępowała jej rodziców, także z ciotkami. Próbowałam zrozumieć dlaczego Hugo traktuje swoją matkę tak, a nie inaczej. Co do głównych bohaterów i ich decyzji - wzbudzały różne emocje, a chyba o to chodzi 😚
Bardzo podobały mi się powiedzonka różnych osób:
"Zakałapućkałam się"
"Maśnik, panuj nad sobą, napalasz się jak młody dzik na gumowe szyszki"
"Raz kozie szkło w nogę!"
"babska gównoburza"
Zabawne opisy, czy wypowiedzi:
"[...]kozaki, w których Łucja pomykała przez ostatnie trzy lata, wyglądały jak... One już w zasadzie nawet nie wyglądały."
"Widzę, że też masz zwarcie na panelu sterowania [...]"
"I żeby ci czasem do głowy nie strzeliło, żeby popróbować tych wiesz... maryhułan i zapalaczy, czy jak to tam się nazywa, bo po pyszczku dostaniesz [...]"
Chcecie więcej? Koniecznie przeczytajcie 😊
Ale żeby nie było zbyt cukierkowo - irytowałam się czytając spolszczenia niektórych wyrazów. Czasami musiałam przeczytać je raz jeszcze, żeby nabrać pewności, że dobrze zrozumiałam:
mejkap, dżez, na tłicie
Na szczęście nie było tego jakoś specjalnie dużo.
Całość napisana prostym, ładnym językiem. Czyta się przyjemnie i płynnie. Ciężko odłożyć książkę na później. Poczucie humoru pisarki powodowało u mnie śmiech i parsknięcia. 😀 Zaznaczając fragmenty, do których chciałam wrócić przy recenzji, córka powiedziała: "Mama, jak tak dalej pójdzie, to ci się karteczki skończą, zanim skończysz czytać" - coś w tym jest, sporo ich było.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale wiem, że nie ostatnie. Wkrótce mają ukazać się dalsze losy bohaterów, w książce pt. "Bilet do szczęścia". Powiem Wam, że książka kończy się (no nie powiem jak 😛) tak, że nie wyobrażam sobie nie sięgnąć po drugą część.
Duży plus również za piękną, delikatną, minimalistyczną okładkę oraz czcionkę.
Wydawnictwo: Publicat/Książnica
Stron: 303
Za możliwość przeczytania (i to w dodatku przed premierą) bardzo dziękuję Autorce oraz Grupie Wydawniczej Publicat S.A. / Wydawnictwu Książnica.
Od razu "pognałam" na lubimyczytać.pl sprawdzić czy autorka ma już coś w swoim dorobku ;)
Jest to pierwsza powieść pod tym nazwiskiem, ale znana również jako Augusta Docher wydała cztery inne tytuły.
Data premiery: 10 maja
Młody prawnik z Krakowa, Hugo Hajdukiewicz, planuje jak najszybciej zmienić stan cywilny. Założenie rodziny przed trzydziestymi urodzinami to warunek narzucony mu w testamencie przez wuja. W poszukiwaniu idealnej kandydatki pomysłowy biznesmen wprowadza w życie plan "Żona".
Wkrótce poznaje młodziutką, nieśmiałą studentkę. Niedomyślająca się niczego dziewczyna szybko ulega urokowi przystojnego mężczyzny. Jednak misternie przygotowany plan matrymonialny niespodziewanie wymyka się spod kontroli...
Łucja Maśnik i Hugo Hajdukiewicz to bohaterowie z dwóch różnych światów. Ona - skromna, niezamożna, wychowywana przez babcię. On - bogaty, światowy, niestroniący od kobiet.
Początkowo imię Hugo wydawało mi się strasznie dziwne, z biegiem stron przyzwyczaiłam się 😛
Natomiast trudno było mi poczuć jakąkolwiek nutkę sympatii do tego pana. Zachowywał się prostacko, egoistycznie, wręcz powiedziałabym: "taki zimny drań". Było mi bardzo żal naiwnej, zbyt ufnej Łucji i nie mogłam zrozumieć dlaczego pozwalała sobie na jawne kpiny z jego strony.
Bardzo ciekawiło mnie co los przygotował dla pewnego siebie Hugona i czy da mu w końcu nauczkę. A mówię Wam - dał 😁 Historia wciągnęła mnie do tego stopnia, że dzisiaj wstałam wcześniej, aby dokończyć zanim córka się obudzi (bo z nią to tak różnie się czyta 😏). Hugo zaczyna topnieć, a Łucja pokazywać pazurki, co bardzo mnie ucieszyło. Znajomość rozwija się szybko i intensywnie, ale żeby nie było zbyt kolorowo, są momenty smutku, refleksji i przemyśleń. Wzruszała mnie relacja Łucji z babcią, która zastępowała jej rodziców, także z ciotkami. Próbowałam zrozumieć dlaczego Hugo traktuje swoją matkę tak, a nie inaczej. Co do głównych bohaterów i ich decyzji - wzbudzały różne emocje, a chyba o to chodzi 😚
Bardzo podobały mi się powiedzonka różnych osób:
"Zakałapućkałam się"
"Maśnik, panuj nad sobą, napalasz się jak młody dzik na gumowe szyszki"
"Raz kozie szkło w nogę!"
"babska gównoburza"
Zabawne opisy, czy wypowiedzi:
"[...]kozaki, w których Łucja pomykała przez ostatnie trzy lata, wyglądały jak... One już w zasadzie nawet nie wyglądały."
"Widzę, że też masz zwarcie na panelu sterowania [...]"
"I żeby ci czasem do głowy nie strzeliło, żeby popróbować tych wiesz... maryhułan i zapalaczy, czy jak to tam się nazywa, bo po pyszczku dostaniesz [...]"
Chcecie więcej? Koniecznie przeczytajcie 😊
Ale żeby nie było zbyt cukierkowo - irytowałam się czytając spolszczenia niektórych wyrazów. Czasami musiałam przeczytać je raz jeszcze, żeby nabrać pewności, że dobrze zrozumiałam:
mejkap, dżez, na tłicie
Na szczęście nie było tego jakoś specjalnie dużo.
Całość napisana prostym, ładnym językiem. Czyta się przyjemnie i płynnie. Ciężko odłożyć książkę na później. Poczucie humoru pisarki powodowało u mnie śmiech i parsknięcia. 😀 Zaznaczając fragmenty, do których chciałam wrócić przy recenzji, córka powiedziała: "Mama, jak tak dalej pójdzie, to ci się karteczki skończą, zanim skończysz czytać" - coś w tym jest, sporo ich było.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale wiem, że nie ostatnie. Wkrótce mają ukazać się dalsze losy bohaterów, w książce pt. "Bilet do szczęścia". Powiem Wam, że książka kończy się (no nie powiem jak 😛) tak, że nie wyobrażam sobie nie sięgnąć po drugą część.
Duży plus również za piękną, delikatną, minimalistyczną okładkę oraz czcionkę.
Wydawnictwo: Publicat/Książnica
Stron: 303
Za możliwość przeczytania (i to w dodatku przed premierą) bardzo dziękuję Autorce oraz Grupie Wydawniczej Publicat S.A. / Wydawnictwu Książnica.
Ja też jestem pod wrażeniem tej cudownej książki i już nie mogę się doczekać na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńO tak, na dalsze losy czekam z niecierpliwością.
Usuń